(woj.podkarpackie, pow.przemyski, gmina Bircza)
Cerkiew Opieki Najświętszej Maryi Panny
Zbudowana w 1936 roku.Obecnie pełni funkcję kościoła rzymskokatolickiego.
Reprezentuje styl „ukraiński narodowy”.
Własne teksty nawiązujące swą tematyką do treści strony
woj. podkarpackie, powiat bieszczadzki, gmina Czarna
Cerkiew p.w. Św.Michała Archanioła
Wzniesiona w latach 1901-02 w narodowym stylu ukraińskim. Cerkiew znalazła się na ziemiach polskich po przesunięciu granicy i przekazaniu Polsce Bieszczad przez ZSRR w 1951r. Została przekazana z pełnym wyposażeniem, które systematycznie rozkradano. Ocalałe resztki wyposażenie przewieziono do muzeum w Łańcucie. Nie była użytkowana i powoli popadała w ruinę. Dziś grozi jej zagłada. Cerkiew objęło swoją opieką Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Oddział Bieszczadzki. Dodatkowo osoby prywatne w 2011r. zainicjowały akcję „Ratujmy cerkiew w Bystrem” przez którą nagłaśniły sytuację zabytku, wspierając działania TOnZ…
woj. podkarpackie, powiat przemyski, gmina Krasiczyn
Cerkiew św. Michała Archanioła w Krasicach to świątynia drewniana, greckokatolicka, z 1899 roku. Dziś stoi opuszczona, zaniedbana. Wnętrze rozkradzione, częściowo zabezpieczone w muzeum w Łańcucie. Stan ten trwa od czasu wysiedlenia ludności ukraińskiej. Źródła podają, że była remontowana w latach 90. Przydałby się tu gospodarz na stałe…
powiat przemyski, gmina Dubiecko
Cerkiew Podniesienia Krzyża Świętego w Dubiecku, murowana, zbudowana w 1927 roku. Po wojnie i wysiedleniach użytkowana jako magazyn. W latach 90. XX wieku grekokatolicy odzyskali cerkiew. Obecnie mieści się tu Kresowy Dom Sztuki prowadzony przez lokalne stowarzyszenie: Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Dubieckiej. Sakralny charakter zabytku został zachowany…
powiat przemyski, gmina Krasiczyn
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Cudu św. Michała Archanioła w Chołowicach zbudowana w 1897 roku. W czasie II wojny światowej spalona przez sowietów. Odbudowana w latach 90.XX wieku. Obecnie w opiece kościoła rzymskokatolickiego jako Kościół Pojednania pw. Ducha Świętego.
(powiat przemyski, gmina Krzywcza)
Cerkiew greckokatolicka w Babicach pw. Zaśnięcia Bogarodzicy została zbudowana w 1839 roku. Po akcji Wisła niużytkowana podadła w ruinę. Dawne wyposażenie przeniesiono do muzeum w Łańcucie.
Cerkiew znaleźć niełatwo. Nie widać jej z drogi, brak oznaczeń. Znajduje się wysoko nad drogą (można zdobyć zbocze:)). Dojście oficjalne do świątyni prowadzi wzdłuż ogrodzenia prywatnej posesji. Jeśli jest niewykoszone można go nie zauważyć. Polecam skorzystać z mojej mapy i współrzędne wpisać choćby do samochodowej nawigacji, aby wiedzieć gdzie szukać.
Będąc na przełomie 2014/2015 roku w Kalwarii Pacławskiej skorzystałem z pięknego zimowego dnia (31.12.2014) i wybrałem się na wycieczkę-pielgrzymkę po dawnych cerkwiach Doliny Zalesia i Dolnego Wiaru. Odwiedziłem Huwniki, Koniuszę, Kłokowice i Młodowice, Kormanice (Fredropol), Darowice i Nehrybkę, Krówniki oraz Łuczyce i przygraniczne Jaksmanice. Wracając do Kalwarii zajrzałem jeszcze na ulicę Przekopaną na przemyskich przedmieściach oraz „zdobyłem” cerkiew na wczesnośredniowiecznym grodzisku w Nowych Sadach nad Wiarem. Dwa dni później podczas „rodzinnej pieszej wycieczki” dotarłem jeszcze do obronnej cerkwi w Posadzie Rybotyckiej oraz do maleńkiej zaniedbanej cerkiewki w Kopyśnie.
Huwniki
Na końcu wsi znajduje się murowana cerkiew greckokatolicka pw. Podwyższenia Krzyża Św. z 1825r. Po wysiedleniu ludności ukraińskiej zdewastowana. Wyremontowana dopiero pod koniec lat 90.XX wieku, re-konsekrowana w 200o roku.
Koniusza
Koniusza to malownicza wioska położona na wzniesieniach Pogórza. Niewielka drewniana cerkiewka p.w. Narodzenia Matki Bożej pochodzi z 1901r. Po wysiedleniach oryginalne wyposażenie cerkwi wywieziono i zabezpieczono w muzeum w Łańcucie i tam znajduje się do dziś. Obecnie świątynia pełni funkcję kościoła łacińskiego.
Kłokowice
Drewniana cerkiew p.w. Opieki Matki Bożej w Kłokowicach pochodzi z lat 1856-60. W świątyni zachował się oryginalny ikonostas. Cerkiew wybudowano jako greckokatolicką, po 1956r. użytkowana do dziś jako świątynia prawosławna. Służy dość licznej w Kłokowicach ludności pochodzenia ukraińskiego.
Młodowice
Młodowice to podobnie jak Kłokowice wieś zamieszkana przez rodziny o ukraińskich korzeniach. Wróciły one na swoją ojcowiznę po 1956r. Drewniana cerkiew p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP pochodzi z 1923r. Zbudowana jako greckokatolicka, po 1956r. pełni funkcję prawosławnej.
Kormanice (Fredropol)
Wieś Kormanice to większa część Fredropola, który jest siedzibą gminy, lecz sam jako miasteczko powstał na gruntach Kormanic. Dziś jest to jedna wieś. Przed II wojną światową była zamieszkana w większości przez ludność ukraińską, którą przesiedlono na „Ziemie Odzyskane” w 1947r. Dawna cerkiew pełni funkcję kościoła. Jest to drewniana świątynia z roku ok.1923. Nosi wezwanie Soboru NMP. Świątynia na planie krzyża greckiego z dużą kopułą na środku nawy reprezentuje tzw. styl huculski (albo ukraiński narodowy) (zobacz też Gładyszów, Daliowa na Łemkowszczyźnie)
Darowice
W Darowicach odnajdziemy dawną cerkiew p.w. Narodzenia NMP z 1909r. Jest to świątynia murowana, obecnie użytkowana przez rzymskich katolików. Podobnie jak inne wsie w okolicy Darowice były „ukraińskie”. Rdzenną ludność wysiedlono w ramach w latach 1945-47.
Nehrybka
Dawna murowana cerkiew greckokatolicka nosi wezwanie św. Szczepana (=Stefana) Pierwszego Męczennika i pochodzi z 1885r. Została przebudowana po zniszczeniach w I wojnie światowej. Dziś pełni rolę kościoła łacińskiego.
Krówniki
Dawna cerkiew w Krównikach to murowana świątynia z 1886r., nosiła wezwanie Objawienia Pańskiego i była świątynią greckokatolicką. Ukraińska ludność opuściła wieś w 1945r. w proteście przeciwko represjom SB przenosząc się do USSR. Dziś cerkiew pełni funkcję kościoła.
Łuczyce
Drewniana cerkiew greckokatolicka w Łuczycach zlokalizowana jest na tyłach zabudowań wsi, na zboczu. Nosi wezwanie Ofiarowania NMP i pochodzi z 1856r. Ukraińską ludność wsi wysiedlono w latach 1946-47. Stopniowo powracali do Łuczyc, lecz cerkiew udało im się odzyskać dopiero w 1991r. Świątynia reprezentuje dość ciekawy styl, przywołujący skojarzenia do o wiele starszych świątyń bojkowskich…
Jaksmanice
W tej przygranicznej wsi odnajdziemy pokaźną murowaną świątynię z trzema wysokimi kopułami. To dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Opieki Matki Bożej z 1901r. Po 1948r., kiedy to Jaksmanice w wyniku przesunięcia granicy znalazły się po polskiej stronie, pełni rolę kościoła.
Przemyśl, ul. Przekopana
Dawna murowana cerkiew greckokatolicka z 1901r. p.w. św. Jana Apostoła. Obecnie kościół rzymskokatolicki pod tym samym wezwaniem.
Nowe Sady
Na Nowe Sady leżące nad Wiarem składały się kiedyś dwie wsie: Hujsko i Falkenberg. Falkenberg był niemiecki (zachował się tu dawny protestancki kościół, ob. rzymskokatolicki), a Hujsko było ruskie. Cerkiew w Hujsku wybudowano na wzniesieniu, które jest wczesnośredniowiecznym grodziskiem. Cerkiew p.w. św. Jerzego Męczennika jest murowana i pochodzi z połowy XVII wieku. Cerkiew wraz z opuszczonymi domostwami przekazano Polsce w 1948r. w ramach zmiany przebiegu granic. Gospodarstwa zasiedlono, lecz cerkiew niszczała aż do późnych lat 80. W 1991r. została oficjalnie oddana przemyskim grekokatolikom.
Posada Rybotycka
Posadę Rybotycką wysiedlono w 1945r., zabudowę wsi spalili partyzanci UPA. We wsi zachowała się jednak niezwykle cenna pamiątka. Murowana cerkiew p.w. św. Onufrego jest świątynią obronną i najstarszą zachowaną w Polsce. Najstarsza jej część pochodzi z przełomu XIV i XV wieku. Wewnątrz zachowały się cenne polichromie w stylu bizantyjskim. Ciekawostką jet też murowana ściana ikonostasu… Po wojnie cerkiew była obiektem muzealnym (Muzeum Narodowe w Przemyślu), lecz w 2010r. świątynię przekazano przemyskim grekokatolikom. Po cerkwi można odbyć wirtualny spacer na: www.posada-rybotycka.pl
Kopyśno
Na zboczu Kopuśtańki leży Kopyśno. Dziś jest to już tylko pozostałość dawnej wsi. Mieszkańców wysiedlono w latach 1946-47. Niektórzy wracali, lecz w końcu wieś i tak opustoszała. Nie ma tu utwardzonego dojazdu, najlepiej dojść pieszo. Piękne widoki, dwa zamieszkałe gospodarstwa, trochę ruin, kapliczka, krzyż na rozstaju… i stara murowana cerkiew. Cerkiew pochodzi z 1821r. Powstała jako świątynia greckokatolicka p.w. Opieki NMP. Obecnie pełni funkcję kościoła, lecz już długo nie była remontowana i jest w kiepskim stanie. We wnętrzu zachował się ikonostas z 1854r.
Wnętrze można zobaczyć np. tu: http://kopysno.republika.pl/prasa09.html. Polecam też tę stronę internetową, jako źródło informacji o Kopyśnie (http://kopysno.republika.pl/)
Do opisywanego obszaru można by jeszcze zaliczyć cerkwie w Leszczynach (na południowy-zachód od Kalwarii Pacławskiej) oraz w Brylińcach (na północ od Kopyśna). Tych jednak nie udało mi się tym razem zobaczyć. Kiedyś tu wrócę 🙂
Bibliografia:
Ruś Szlachtowską tworzyły 4 wsie: Szlachtowa, Czarna Woda, Jaworki oraz Biała Woda. Osady te powstały na przełomie XV i XVI wieku i od początku osiedlała się w nich ludność wołosko-ruska przybywająca na ziemie Królestwa Polskiego ze wschodu i południa. Ludność ta zasiedliła prawie niezamieszkane wcześniej doliny potoku Grajcarek i jego dopływów. Tereny te były jednak oddalone od „właściwej” Łemkowszczyzny zwartym masywem gór i terenów zamieszkanych przez ludność polską. Najbliższą łemkowską wsią był dopiero Zubrzyk nad Popradem oddalony o 14 km od Białej Wody. Oddalenie to spowodowało, iż z czasem Rusini szlachtowscy różnili się od swych braci ze wschodu. W ich kulturę wdzierały się wpływy zarówno polskie, jak i węgierskie czy słowackie. Mimo to Rusini do końca (1947) zachowali swą odrębność narodowościową i religijną. Sami siebie określali „Rusnakami”. Tak jak dzisiaj potomkowie ich braci zza góry – ze Słowacji.
Rusnacy z okolic Szlachtowej zajmowali się pasterstwem. Na halach pasły się woły i owce, stały liczne bacówki. Dziś też stoją i owce można spotkać, ale pasterze już nie ci sami. To górale z Podhala. Inna też jest technika wypasu. Rusnacy nie tworzyli spółek i nie spędzali owiec w wielkie stada nadzorowane przez jednego bacę. Każdy gospodarz wypasał własne stadko, a na noc spędzał je do własnej szopy. Rozdrobnienie polan do wypasów oraz szałasów i szop pasterskich było więc olbrzymie…
Innym godnym wspomnienia zajęciem szlachtowskich Rusinów było druciarstwo. Trudnili się nim w szczególności mieszkańcy Białej Wody. Oprócz naprawiania glinianych garnków (z czym nam się dziś druciarstwo najmocniej chyba kojarzy) druciarze wytwarzali pułapki na myszy, tarki, foremki do ciast, siatki do młynków oraz szereg innych drobnych narzędzi niezbędnych w gospodarstwie. Druciarze ze Szlachtowskiej Rusi wędrowali ze swym fachem w dalekie strony – docierali na Śląsk, do centralnej Polski, a także na Sokalszczyznę. Umierają już prawdopodobnie ostatni mieszkańcy pamiętający jeszcze jak „druciarz chodził”…
Oprócz tych najbardziej charakterystycznych zajęć warto wspomnieć jeszcze o drwalach z Czarnej Wody, którzy zatrudnieni u polskich panów pracowali przy wyrębie lasu; o warsztatach tkackich, które pracowały pełną parą w okresie zimy, w prawie każdej bogatszej chałupie… może też o wszelkich zbieraczach runa leśnego i poszukiwaczach skarbów ukrytych ponoć w pienińskich skałach… no i o zbójach, którzy szczególnie upodobali sobie ruskie wsie, by co jakiś czas schodzić z beskidzkich gór po „zaopatrzenie”…
Ruś Szlachtowska posiadała dwie cerkwie – w Szlachtowej i Jaworkach. Przetrwały do dziś jako nieliczne pamiątki dawnych czasów. Są dziś pomnikami, ostojami pamięci o dawnych mieszkańcach doliny Grajcarka…
Rusnacy żyli tu w miarę spokojnie (obok Polaków i Żydów) do wybuchu drugiej wojny światowej. Wraz z zajęciem Polski przez niemieckich okupantów Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) rozpoczęła współpracę z Niemcami, licząc że ci pozwolą im utworzyć wolne państwo ukraińskie od Pienin po Morze Czarne. Niemcy wykorzystywali więc „sprzymierzeńców” do kontroli nad okupowanym terytorium nadając im liczne przywileje i prawa, między innymi obsadzając ludźmi związanymi z OUN wiejską admistrację na Łemkowszczyźnie. Ukraińscy działacze doprowadzili też do wymiany ksieży o orientacji staroruskiej na ukraińską. Rusnacy w większości się nie sprzeciwiali takiemu obrotowi spraw, gdyż w zamian otrzymywali zwolnienie z licznych obowiązków wobec okupanta. Ewentualny sprzeciw mógł z resztą pociągnąć za sobą represje, jak choćby wywózka na roboty do Niemiec. Nieliczni „starorusini” i Polacy z tego terenu zmuszeni więc byli kryć się w lasach i zasilać oddziały partyzantki polskiej. Wsie Rusi Szlachtowskiej stały się więc bazą zaopatrzeniową dla jednych i drugich. Wśród Rusinów i Polaków zamieszkujących okolicę zaczęła szerzyć się coraz większa nieufność, podsycana dodatkowo propagandą OUN. Dochodziło do incydentów. Koniec drugiej wojny światowej nie przyniósł w te strony pokoju. Był wręcz kulminacją całego zła jakie niosą ze sobą wojny. W imię pokoju i pozornie pokojowymi i cywilizowanymi metodami rozpoczęto eksterminację Łemków i wszyskich ruskich narodów zamieszkujących południowo-wschodnią Polskę.
W 1945 rozpoczęły się przesiedlenia „dobrowolne”, będące wynikiem szeroko zakrojonej propagandy. Prawie cała ludność ruska zamieszkująca Ruś Szlachtowską (i całą Łemkowszczyznę) zwiedziona obietnicami nowego raju z sowieckim związku opowiedziała się za wyjazdem. Rodziny mogły zabrać ze sobą dobytek o masie do 2 ton. Rodzime wsie opuszczano z wielką radością, niszcząc to co pozostawało (piece i kuchnie), aby nie zostawiać Polakom zbyt wiele. Sielki nastrój wyjazdu do ziemi obiecanej minął już podczas załadunku do pociągów – dobytek pojechał innym pociągiem niż ludzie, a ich drogi już się nie spotkały. Ruskie wsie opustoszały, zaczęli zajmować je nowi osiedleńcy, powracający z robót w Niemczech Łemkowie i Polacy. Nie minął rok od „dobrowolnej” wywózki, a pierwsze rodziny zaczęły wracać z Ukrainy z pustymi rękami. Nieraz okazywało się, że ich domostwa są już zajęte. Dochodziło do zatargów. Dalsza propaganda namawiająca do wyjazdów do ZSRR przestawała mieć sens. Polacy natomiast niechętnie osiedlali się w opustoszałych wsiach w obawie przed działającą tu ukraińską partyzantką. A UPA pozwalała sobie na coraz więcej, rabując i nękając również ludność Jaworek i Szlachtowej (1947r.). Opracowana w 1947 r. Akcja Wisła miała na celu likwidację nacjonalistycznego podziemia ukraińskiego przez likwidację bazy zaopatrzeniowej i rekrutacyjnej, jaką stanowiły dla UPA tereny całej południowo-wschodniej Polski, w tym Łemkowszczyzna z Rusią Szlachtowską.
W wyniku akcji „Wisła” przesiedlono na ziemie odzyskane (na północy i zachodzie Polski) prawie wszystkich Łemków. Wraz z wysiedleniami postępowała likwidacja zabudowań opuszczonych wsi, aby nie stanowiły one schronienia dla partyzantów. Oddziały UPA uległy rozproszeniu. Na puste tereny Rusi Szlachtowskiej zaczęła napływać ludność z Podhala i Spiszu. Zasiedlono Szlachtową i Jaworki. Parafie greckokatolickie stały się rzymskokatolickie. „Oczyszczono” Polskę z „niepotrzebnych” mniejszości narodowych, nastał „upragniony pokój”.
Dziś nie ma Czarnej Wody, Białej Wody, nie ma też przysiółka Zaskalskie w Jaworkach. Nazwy te jednak przetrwały jako nazwy ulic dość mocno rozbudowanych już Jaworek. Ulica Czarna Woda pokryta jest dziś asfaltową nawierzchnią, uzbrojona w wodociąg i kanalizację, wyposażona w chodnik z kostki. Nowoczesność! Pełno tu nowych domów oferujących kwatery noclegowe. Śladów historii prawie nie widać. Jedynie stare kapliczki coś szepczą o dawnych czasach. Gdzieniegdzie na polach widać charakterystyczne tarasy – ślady dawnej kultury rolnej Rusnaków. Zaskalskie to ulica prowadząca do stacji narciarskiej. Nawet latem wyciąg tu pracuje zawożąc leniwych turystów ponad osławiony wąwóz Homole. Za stacją nie ma już nic. Tylko pastwiska, na których wypasają swoje owce górale z Podhala. No i coraz więcej tarasów na zboczach hal. Gdy pastwiska się kończą, a droga dochodzi do lasu, rozpoczyna się rezerwat przyrody „Zaskalskie-Bonarówka”. Nie jest udostępniany turystom. Biała Woda to drugie po wąwozie Homole miejsce najczęściej odwiedzane przez turystów w tych stronach. Najpierw jako ulica Jaworek wiedzie wśród domów oferujących noclegi, pensjonatów i domków letniskowych. Po drodze słynna „Muzyczna Owczarnia”, spalinowa ciuchcia dowożąca leniuchów do rezerwatu, kilka barów… Bo dzisiejsza Biała Woda to również rezerwat przyrody. Wsi już nie ma. Pozostały dwie kapliczki, dwa samotne krzyże wołoskie, a dalej tylko pastwiska, kilka bacówek i owce z Podhala.
Lipiec 2013 r.
zobacz też:
Bibliografia:
Anna Ostrowińska, „Ruś Szlachtowska”, Magury’86 wyd. SKPB Warszawa, Warszawa 1986
http://www.szlachtowa.pl/ tekst pt. „Wędrując po Rusi Szlachtowskiej…”
Jan Gajur, „Słońce Zachodzi nad Łemkowszczyzną”, wyd.Arete II, Krosno 2006
Między wschodem a zachodem, czyli losy Chrześcijaństwa na pograniczu polsko – ruskim.
Wiedza większości społeczeństwa na temat historii naszej Chrześcijańskiej wiary, jej odłamów i wyznań jest dość uboga. W czasach wszechogarniającej nagonki na Kościół, zgłębianie jego historii jest mało pociągające i niemodne. Wręcz wstydliwe. Statystyczny Polak-katolik cerkiew stawia obok meczetu i nie dostrzega specjalnych różnic. Wszak jedni i drudzy to innowiercy. Ta smutna rzeczywistość skłoniła mnie do napisania niniejszego tekstu. Uproszczonej syntezy dziejów Kościoła Chrześcijańskiego, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów Słowiańszczyzny i późniejszej Rzeczypospolitej.
Początki Kościoła Chrześcijańskiego
Zacząć należy od początku, czyli od czasów Cesarstwa Rzymskiego, w którym to od Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa szybko zaczęła się rozprzestrzeniać nowa religia. Najpierw w basenie morza Śródziemnego przez Apostołów, później przez kolejnych ich następców coraz dalej i dalej. Z początku system władzy cesarskiej próbował walczyć z ową nowością. Młody Kościół odnotowuje ogromne liczby męczenników z tamtych czasów. Jednak już w 313 roku Chrześcijaństwo zostało oficjalnie zalegalizowane, a w 392 roku stało się oficjalną religią państwową. Świat Rzymski jednak chylił się ku upadkowi. Wewnętrzne zepsucie, upadek władzy cesarskiej, zbyt duże zróżnicowanie narodowościowe cesarstwa i przede wszystkim najazdy barbarzyńskich plemion z północy i wschodu (tzw. „wędrówka ludów”) – powodowały szybkie kurczenie się i słabnięcie dotychczasowej potęgi. Jednocześnie rosła w siłę nowa stolica cesarstwa – Konstantynopol. Od 395 roku funkcjonowały dwa odrębne cesarstwa – zachodniorzymskie ze stolicą w Rzymie i wschodniorzymskie, zwane Bizantyjskim, ze stolicą w Konstantynopolu. Osłabione i wielokrotnie atakowane cesarstwo zachodnie upadło ostatecznie w 476 roku. Germański wódz Odoaker utworzył na jego ruinach własne państwo pod zwierzchnością Konstantynopola. Do tego czasu jednak Chrześcijaństwo ugruntowało już swoją pozycję. Nowa wiara przenikała do napływających coraz liczniej plemion barbarzyńskich, przynosząc im kaganek oświaty i cywilizacji. W dniach ostatecznych Rzymu Kościół był już na tyle silną organizacją, że mimo najazdu, ówczesny papież obronił Tron Piotrowy.Po 476 roku europejski świat wyglądał już inaczej. Obok silnego i wpływowego Cesarstwa Bizantyjskiego zaczęła się krystalizować nowa potęga – zróżnicowana pod względem narodowościowym Europa Zachodnia.
Dwa cesarstwa, dwa obrządki i nowy podział Europy
Z czasem w nowym świecie wykrystalizowały się dwa konkurujące ze sobą ośrodki chrześcijańskie. Patriarchat rzymski, jako założony przez Św.Piotra, któremu sam Chrystus powierzył misję budowania Kościoła, już od II wieku uzurpował sobie prymat władzy w całym Kościele. Dodatkowo straciły swoje znaczenie patriarchaty w Afryce północnej, gdyż w całym basenie Morza Śródziemnego coraz większą potęgę stanowili Arabowie – wyznawcy Islamu. Puki co jednak kontynent europejski bronił się przed tą nową potęgą. Jako stolica cesarstwa Rzym stał się wkrótce centrum wiary chrześcijańskiej dla całego zachodniego świata. Wschodnia część Europy, terytoria słowiańskie i Bałkany znalazły się pod patriarchatem Bizantyjskim.W Rzymie na Tronie Piotrowym zasiadał papież. Z początku uważany był za zwierzchnika całego Kościoła, jednak z czasem w Bizancjum jego przewodnictwo zostało poddane w wątpliwość. Powodem stały się przede wszystkim spory dogmatyczne.
Napięta sytuacja doprowadziła do rozłamu w Kościele, podziału terytoriów wpływów i ugruntowania się wreszcie dwóch obrządków wiary – zachodniego, określanego łacińskim i wschodniego, zwanego greckim lub ortodoksyjnym.
Pierwsi Słowianie
Teorii o pochodzeniu Słowian jest kilka, może kilkanaście… Brak wiedzy na ten temat zawdzięczamy przysłowiowym mrokom średniowiecza. Zawierucha dziejowa tamtego okresu nie sprzyjała powstawaniu dzieł czy kronik. Jedna z tych teorii nawiązuje do państwa Hunów. Uważa się że za przemieszczającymi się na zachód hordami Hunów posuwały się powoli inne plemiona. Między innymi przodkowie Słowian. Hunowie jako grupa koczownicza napadali, rabowali, palili i szli dalej, tworząc w ten sposób miejsce dla innych – mniej bitnych plemion. Wyparli oni na zachód ówczesnych mieszkańców środkowej Europy, między innymi plemiona germańskie. Przyczynili się też do upadku Cesarstwa Rzymskiego, o czym wspomniałem wyżej. Ta swoista wędrówka ludów ściągnęła na niewielki europejski kawałek ziemi ogromne masy nowej ludności, wywołując chaos, wojny i upadek dotychczasowego ładu.
Pierwsi Słowianie w IV wieku sukcesywnie zajmowali zatem spustoszone przez Hunów terytoria – głównie ziemie dzisiejszej zachodniej Ukrainy i Mołdawii. Przypuszcza się, że osadnictwo z tego okresu mogło sięgać nawet na terytoria dzisiejszej Polski. Po rozbiciu państwa Hunów w 454 roku Słowianie zaczęli przemieszczać się na południe, a więc zbliżyli się do granicy Cesarstwa Bizantyjskiego. Do kolejnych wędrówek, tym razem na północ, przyczyniły się podboje koczowniczych Awarów. Wzdłuż łuku Karpat Słowianie zawędrowali aż na niziny położone nad Wisłą, Odrą i Łabą.
Słowianie dość długo pozostawali nieschrystianizowani. Pierwsi nową wiarę zaczęli przyjmować Chorwaci i Bułgarzy za sprawą bezpośredniego sąsiedztwa z Cesarstwem Bizantyjskim. Jednak dopiero w IX wieku rozpoczęła się oficjalna chrystianizacja nowych państw słowiańskich. Jeszcze w I połowie IX wieku chrzest i obrządek łaciński przyjęło Państwo Wielkomorawskie. Zajmowało obszar Moraw, Czech, Śląska, Słowacji oraz częściowo Węgier i Zakarpacia (dziś Ukraina). Było to pierwsze chrześcijańskie państwo Słowian. Chrystianizacja łacińska wśród Słowian szła jednak dość topornie, dlatego drugi władca Wielkomoraw – Rościsław nawiązał kontakty z Bizancjum i sprowadził do swojego kraju greckich misjonarzy – Cyryla i Metodego. Misjonarze ci stworzyli specjalnie dla Słowian nowy obrządek, zwany słowiańskim. Wprowadzili język słowiański do liturgii, opracowali pierwszy alfabet Słowian (tzw. „głagolica”) i przetłumaczyli fragmenty Pisma Świętego. Urzędowym językiem Państwa Wielkomorawskiego był tzw. „staro-cerkiewno-słowiański”. W ten sposób Słowianie stawali się Chrześcijanami obrządku wschodniego. Zachodni świat patrzył na taką chrystianizację dość niechętnie, mimo że współcześni Metodemu papieże popierali jego misje. Wkrótce nasz misjonarz został oskarżony o herezję i uwięziony przez episkopat niemiecki, a w państwie Słowian zaczęły pojawiać się „właściwe” wpływy łacińskie. To była polityka, nie obrona wiary. Niemcy zabiegający o łacińską chrystianizację Słowian widzieli w niej narzędzie do kontroli i zwierzchnictwa nad powstającymi państwami. Rościsława wzięto zatem do niewoli i oślepiono, a na jego miejsce wprowadzono Świętopełka. Ten otrzymał nawet koronę od samego papieża, w zamian za propagowanie w swym kraju chrześcijaństwa w obrządku łacińskim. Łacina miała też stać się językiem liturgicznym. Stało się więc państwo Słowian miejscem ścierania się dwóch koncepcji Kościoła – łacińskiej i greckiej.
Śmierć Metodego wywołała kryzys jego dzieła. Papież zakazał z czasem odprawiania liturgii w języku słowiańskim i uczniowie Metodego zmuszeni byli opuścić strefę wpływów Rzymu. Przenieśli się do Bułgarii, gdzie mogli kontynuować dzieło swojego nauczyciela w obrządku wschodnim. Wprowadzili zmiany do głagolicy tworząc alfabet zwany cyrylicą. Odmiana języka słowiańskiego używana przez Bułgarów, Rusinów i Serbów stała się wkrótce obok łaciny i greki trzecim językiem międzynarodowym.
Wielka schizma wschodnia
Nieustanny spór między Rzymem, a Konstantynopolem o prymat w chrześcijańskim świecie (między innymi o strefy wpływów w Europie, w szczególności wśród Słowian) doprowadził do ostatecznego rozłamu w Kościele. W wyniku represjonowania kościoła łacińskiego w Bizancjum w 1054 roku patriarcha Konstantynopola został obłożony przez papieża ekskomuniką. W odpowiedzi sam zwołał synod potępiający papieża i obciążył go klątwą. Od tego czasu Kościół Powszechny dzielił się na katolików, uznających prymat papieża, i prawosławnych, zorganizowanych w niezależnych (autokefalicznych) kościołach pod przewodnictwem patriarchy Konstantynopola.
W kolejnych wiekach podejmowano próby pojednania i zjednoczenia chrześcijaństwa, jednak ich skutki były mizerne i bardzo nietrwałe. Pogłębiający się spór, zadawanie sobie wciąż nowych ran oraz dalsze podziały w Kościele katolickim w wyniku reformacji praktycznie uniemożliwiły powrót do pierwotnej jedności Chrześcijan.
Narodziny Polski i Rusi
Po upadku Państwa Wielkomorawskiego spowodowanego najazdami plemion węgierskich na ziemiach zamieszkiwanych przez Słowian zaczęły się krystalizować dwa nowe państwa: Polska i Ruś Kijowska. Pierwsze przyjęło chrzest w obrządku rzymskim – łacińskim (Mieszko I, 966 rok), a drugie w obrządku bizantyjskim – greckim (Włodzimierz I Wielki, 988 rok). Różnice wyznaniowe, spory graniczne i liczne wojny między tymi dwoma państwami ukształtowały trwały podział etniczny Słowian na wschodnich (Rusinów) i zachodnich (Polaków). Ustrój Polski okazał się trwalszy, gdyż Ruś szybko uległa rozpadowi na mniejsze księstwa, które z kolei stały się łatwymi do zdobycia dla silniejszego sąsiada. Do czasów Kazimierza Wielkiego granica I Rzeczypospolitej na wschodzie wciąż ulegała zmianom, ziemie przechodziły z rąk do rąk, represje spadały na mieszkańców – raz na Polaków, raz na Rusinów. Dopiero Kazimierz Wielki (1333-1370) ustabilizował sytuację na Kresach włączając w sposób trwały obszerne ziemie Rusi do Rzeczypospolitej: Ziemię Przemyską, Ruś Halicką, Grody Czerwieńskie i Podole… Stan ten przetrwał aż do I rozbioru.
W ten sposób stała się Polska krajem wielu narodów, kultur i wyznań. Mimo, że najważniejszym, państwowym wyznaniem była religia katolicka, mieszkańcy Rzeczypospolitej wyznający inne koncepcje wiary (prawosławie), a nawet całkiem odmienne religie (judaizm) cieszyli się i tak dużą dozą tolerancji jak na owe czasy.
Upadek Bizancjum
W 1453 roku po długim oblężeniu upadł Konstantynopol. Cesarstwo Bizantyjskie dostało się pod władzę Turków Osmańskich, wyznawców islamu. Prawosławni uchodźcy znajdowali schronienie na Wołoszczyźnie (część dzisiejszej Rumunii) i w Mołdawii. Jedenaście wieków „królestwa bożego na ziemi” przepadło. Odeszło do historii. Cesarstwo Bizantyjskie było o tyle ciekawym tworem, iż władza świecka była w nim ściśle związana z nauką Kościoła. Cesarz był jakby namiestnikiem Boga. Sprawował władzę w Jego imieniu. Mimo że zwierzchnikiem Kościoła był patriarcha, to cesarz decydował o najważniejszych sprawach. Ta wyjątkowo silna pozycja władcy sprzyjała zachowaniu trwałości i jedności wiary. Wszelkie herezje tłumione były w zalążku. Nie dochodziło w Bizancjum do, tak licznych w Rzymie przecież, rozłamów i schizm. Dzięki temu obrządek wschodni, zwany prawosławnym (gr. Orthodoxos – prawdziwie, prawidłowo wierzący) zachował prawie niezmiennie tradycje i dogmaty wiary pierwszych Chrześcijan.
Wraz ze śmiercią ostatniego cesarza Bizancjum wschodnia Europa straciła patriarchat swojej wiary. Sytuację tę wykorzystał książę moskiewski, Iwan III. Poprzez małżeństwo z krewną ostatniego cesarza bizantyjskiego przeniósł patriarchat do Moskwy, czyniąc z niej dziedzica Rzymu i Konstantynopola, tzw. Trzeci Rzym. Wnuk Iwana III, Iwan Groźny ogłosił się carem Rosji (car jest słowiańską odmianą słowa cesarz). Idea Trzeciego Rzymu w Rosji przetrwała aż do rewolucji październikowej 1917 roku. Tak oto stała się Moskwa dziedziczką i stolicą prawosławia.
Rusini i Wołosi w Karpatach
Po włączeniu do Polski rozległych terenów Rusi przez Kazimierza Wielkiego rozpoczęło się zasiedlanie nowych ziem osadnikami polskimi. Ulokowano w tamtych czasach mnóstwo wsi i miasteczek zarówno w górach jak i na Podkarpaciu. Obszar był jednak ogromny, a osadników nie aż tak wielu by podołać zadaniu. Od końca XIII wieku jednak zaczęły pojawiać się w Karpatach polskich pierwsze grupy wołoskich pasterzy pochodzenia bałkańskiego. Widząc w tym zjawisku szansę na zaludnienie i umocnienie przyłączonych nie tak dawno do Rzeczypospolitej ziem, władze królestwa zezwoliły przybyszom na swobodne lokowanie wsi i osiedlanie się. Specjalnie w tym celu dostosowano prawo lokacyjne (prawo wołoskie). Nowa kolonizacja Karpat pociągała również inne narody. Za pasterzami wołoskimi podążali z terenów dzisiejszej Ukrainy także Rusini, szukając w Rzeczypospolitej schronienia przed najazdami mongolskimi. Szczyt fali osadnictwa wołoskiego przypadł na XIV i XV wiek. Wołosi byli przeważnie wyznania prawosławnego, tak samo też Rusini. Na ogół przy lokacji wsi budowana była od razu cerkiew.
Wołosko-ruska kolonizacja Karpat dała początek wielu grupom etnicznym, m.in. Łemkom, Bojkom, Hucułom i Dolinianom. Zwiększyła też jeszcze bardziej różnorodność narodowo-wyznaniową Rzeczypospolitej. Jeszcze wyraźniejsza stała się dwuwyznaniowość kraju.
Trzeci obrządek – polski wynalazek
Po wygaśnięciu dynastii piastowskiej (1370) obszar wpływów Królestwa Polskiego zaczął się powiększać za sprawą kolejnych porozumień z Litwą. Polska i Litwa były bowiem zmuszone działać razem przeciwko narastającej potędze Zakonu krzyżackiego. Chrzest Władysława Jagiełły w i pokojowa chrystianizacja Litwy odbywały się w obrządku łacińskim. Jako, że księstwo Jagiełły obejmowało nie tylko ziemie litewskie, ale i ruskie, znaczna część ludności była już Chrześcijanami obrządku prawosławnego. Warto zaznaczyć, że nawracanie pogan na ziemiach Litwy, a później też Żmudzi następowało prawie bezkrwawo. Zbędne okazały się krucjaty krzyżackie. Krzyżacy już wcześniej próbowali zaprowadzić Chrześcijaństwo na tych ziemiach ogniem i mieczem, jednak takie działanie przynosiło skutek wręcz przeciwny.
Kolejne znaczące poszerzenie granic Królestwa nastąpiło w 1569 roku. Na mocy podpisanej w Lublinie unii polsko-litewskiej powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów. W jej skład weszły teraz ziemie Rusi Kijowskiej aż po Dniepr. Spowodowało to oprócz oczywistego umocnienia militarnego i politycznego państwa, także to, że w granicach państwa znalazło się jeszcze więcej ludności prawosławnej. Chcąc ograniczyć wpływy moskiewskie, władze Rzeczypospolitej dążyły do zawarcia unii między dwoma obrządkami i przyłączenia swoich prawosławnych mieszkańców do Kościoła katolickiego. Dążenia te popierał oczywiście Kościół katolicki, w szczególności zakon jezuitów. Przeciwna była część duchowieństwa prawosławnego.
W 1596 roku w Brześciu nad Bugiem biskupi obu obrządków wraz z przedstawicielami papiestwa, jezuitów oraz króla ogłosili połączenie na terenie Rzeczypospolitej Cerkwi z Kościołem katolickim. Na mocy zawartej unii (zwanej brzeską) prawosławni uznali dogmaty katolickie, zwierzchnictwo papieża. Zachowali zaś odrębną liturgię, hierarchię, prawo kanoniczne i kalendarz juliański. Od tej pory prawosławni, którzy przyjęli Unię zaczęli być określani mianem Unitów, z czasem też nazwano ich Grekokatolikami.
Nie wszyscy jednak przyjęli Unię. Miała ona swoich wrogów głównie wśród Kozaków, mieszczan ruskich, w prawosławnych klasztorach oraz u sporej części drobniejszego duchowieństwa. Mimo, że formalnie Cerkiew prawosławna przestała w Rzeczypospolitej istnieć, istniała nadal i głośno domagała się utraconych praw. Przeciwników Unii zaczęto nazywać Dyzunitami. Do największych starć między kościołami dochodziło w Przemyślu i we Lwowie. W trakcie tych sporów patriarchat moskiewski zdołał odebrać patriarchatowi konstantynopolitańskiemu prawosławnych z terenu Rzeczypospolitej. Po około 100 latach od przyjęcia unii ostatni biskupi wraz ze swoim duchowieństwem przystąpili do unii. Po 1700 roku prawosławie w Polsce oficjalnie przestało istnieć.
Duże znaczenie w historii obrządku unickiego odegrał synod w Zamościu w 1720 roku. Dokonała się na nim między innymi znaczna latynizacja cerkwi. Odtąd ikonostas w cerkwi nie był już konieczny, zaczęły się pojawiać ołtarze boczne i ambony… Takie cerkwie-kościoły spotkamy na dzisiejszej Lubelszczyźnie.
Pod zaborami
Rosnące w siłę i wrogo nastawione do Rzeczypospolitej kraje sąsiednie wykorzystały wewnętrzną pogłębiającą się słabość państwa polskiego. W latach 1772 – 1795 nastąpiły kolejne rozbiory terytorium Rzeczypospolitej pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię. W ciągu niecałych 20 lat kraj obejmujący połowę Europy środkowej zniknął z mapy ówczesnego świata.
Obszar zamieszkiwany przez wyznawców jednocześnie dwóch obrządków chrześcijańskich znalazł się pod panowaniem dwóch mocarstw: rosyjskiego i austriackiego. W zaborze rosyjskim od początku represjonowano Kościół, tak katolicki jak i unicki. Jednakże to unici otrzymali najcięższy cios. Car widział bowiem w odzyskaniu unickich wiernych dla Prawosławia sposób na odpolszczenie ludności, w szczególności tej z Kresów. Z początku represjonowano samo duchowieństwo, a po 1839 (rzekomo za udział unitów w powstaniu listopadowym) obrządek unicki zlikwidowano.Wiernych przekazano prawosławnemu Patriarchatowi Moskiewskiemu. Wobec opornych stosowano przymus, przy pomocy wojska zdobywano unickie cerkwie. Okres zaborów na terenach zagarniętych przez Rosję to dla Cerkwi unickiej czas prześladowań i męczeństwa.
W zaborze austriackim Cerkiew unicka miała się znacznie lepiej. Jako podległa papieżowi cieszyła się uznaniem władz. Chcąc zrównać prawa unitów z katolikami rzymskimi nakazano nazywać ich grekokatolikami. Galicyjski kościół greckokatolicki dzięki działalności edukacyjnej i kulturalnej stał się dla ludności ruskiej przyczyną późniejszego odrodzenia narodowego.
W okresie zaborów, głównie w skutek prowadzonej rusyfikacji zarówno w strukturach państwowych jak i kościelnych, zaczęła się rodzić odmienna niż dotychczas świadomość narodowa wśród górali ruskich i wyznawców prawosławia na kresach wschodnich. Była to świadomość o przynależności do narodu ukraińskiego, lub nawet ogólniej – do narodu rosyjskiego i do moskiewskiej cerkwi prawosławnej. Zjawisko to promieniowało na liczne parafie unickie w zaborze austriackim, a nawet na dalekiej emigracji, powodując liczne „powroty do starej wiary”. Szczególnie podczas I wojny światowej masowe stały się takie „powroty”. Tendencje te doczekały się wtedy ostrej reakcji ze strony władz austriackich. Za zbyt prorosyjskie poglądy karano więzieniem lub nawet śmiercią.
Warto też wspomnieć masową ucieczkę ludności prawosławnej z zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego w 1915 roku. Od maja do września tego roku ludność m.in dzisiejszej wschodniej Polski (Podlasie, Lubelszczyzna) uciekała w popłochu w głąb Rosji. Tę paniczną ewakuację spowodowała akcja propagandowa wycofującej się pod naporem wojsk niemieckich armii rosyjskiej. Ludność straszono gwałtami, rabunkami i mordami. Rodzinne strony opuściło ponad 3 miliony ludzi. Powroty nastąpiły dopiero po zakończeniu wojny i trwały do 1921 roku, jednak nie wszyscy wrócili. Nie wszyscy też mieli dokąd wracać.
II Rzeczpospolita
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę sytuacja chrześcijan obrządków wschodnich zdecydowanie się odwróciła. Otóż młode odrodzone państwo postanowiło na powrót nawrócić na „właściwą” wiarę prawosławnych. Prawosławie kojarzone było bowiem jako pamiątka zaborów i efekt rusyfikacji. Było wszak religią utrwalaną na ziemiach polskich przez rosyjskiego zaborcę. Liczne misje trwały zatem na Wołyniu i Białorusi. Walka z cerkwiami toczyła się z resztą na terenie całego kraju. W większości przypadków była to walka spontaniczna, prowadzona oddolnie przez lokalne władze, ludność i księży katolickich. W latach 1918-1938 zniszczono, rozebrano lub zamieniono na magazyny większość cerkwi stawianych przez carat w największych polskich miastach. Te, które uniknęły rozbiórki przekazywano Kościołowi rzymskokatolickiemu. W 1938 roku na Chełmszczyźnie i Lubelszczyźnie, mimo sprzeciwu ludności, doszło do masowej rozbiórki prawosławnych świątyń. Zburzono ich aż 127! Niejednokrotnie przejmowanie cerkwi odbywało się oddolnie, bez zezwolenia władz państwowych. Zniszczeniu ulegały nie tylko świątynie „nowe”, wznoszone przez carat, ale również zabytkowe – jak w Szczebrzeszynie (cerkiew z XII wieku), czy Białej Podlasce i Zamościu (XVI wiek). O ile przejmowaniu opuszczonych cerkwi nie sprzeciwiali się prawosławni, to sprzeciw pojawił się gdy akcje rewindykacyjne dotarły na tereny silnie zamieszkane przez prawosławnych, głównie Białorusinów i Ukraińców. Uświadomiona narodowościowo ludność ukraińska nie czuła szczególnego związku z nowym państwem polskim, a tym bardziej z szerzonym przez nie obrządkiem rzymskokatolickim. Walka z prawosławiem przybrała kształt przymusowej polonizacji. Ocalałe struktury cerkwi prawosławnej włączone zostały do nowego Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, niezależnego od Cerkwi moskiewskiej. Głównymi przeciwnikami polskiego prawosławia byli działacze ukraińscy. Dążyli oni do stworzenia ukraińskiego kościoła narodowego, starali się różnymi sposobami ukrainizować polską cerkiew prawosławną. Działania te nie przyniosły jednak większych skutków. Rewindykacja cerkwi prawosławnych w Polsce postępowała falami i zbierała żniwo. Mimo oficjalnego zaprzestania akcji w 1938 dopiero wybuch II wojny światowej przerwał tę nieszczęsną walkę.
Jednocześnie sukcesywnie i od środka postępowała ukrainizacja Cerkwi greckokatolickiej. W obliczu walki z prawosławiem kościół greckokatolicki stawał się ostoją wiary i pamięci narodowej dla ludności ukraińskiej. Wykorzystywali to działacze polityczni ukraińskiego podziemia. Chcąc zapobiec temu zjawisku władze polskie wraz z Kościołem katolickim doprowadziły do kolejnej unii kościoła prawosławnego z łacińskim. Powstał neounicki obrządek bizantyjsko-słowiański, będący alternatywą dla szerzącego się wśród ludności ukraińskiej obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Na nowy obrządek przeszła głównie prawosławna ludność Podlasia. Ludność pochodzenia ukraińskiego z Wołynia i Podkarpacia pozostała przy swoim obrządku ukraińskim.
Do ciekawego zjawiska doszło wśród Łemków z Beskidu Niskiego. Chcąc sprzeciwić się ukrainizacji cerkwi greckokatolickiej, doprowadzili oni w 1926 roku w dwóch miejscowościach: Tylawie oraz Trzcianie do głośnego przejścia całych parafii na prawosławie. Zdarzenie to nazwane schizmą tylawską pociągnęło za sobą całą falę konwersji polskich Łemków na prawosławie w latach 1926-1934. Porzucając grekokatolicyzm Łemkowie stawali jakby bardziej po polskiej stronie, gdyż przystępowali do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego z metropolią w Warszawie.
Wrzesień 1939 roku zastał Polskę bardzo zróżnicowaną i skłóconą pod względem wyznaniowym. Napięcie, którego w ogóle nie rozładowała I wojna światowa osiągnęło jeszcze wyższy poziom i nowe wymiary przed wybuchem II wojny. Rzeczpospolita we wrześniu 1939 roku otoczona była praktycznie ze wszystkich stron przez wrogie państwa i narody. 20 lat wolności i odradzania kraju upłynęło w duchu wielkiego egoizmu i zaślepienia, a Polska zamiast pozyskać sprzymierzeńców, przymnożyła sobie wrogów.
II wojna światowa
Po zajęciu ziem polskich przez władze III Rzeszy i Związku Radzieckiego rozpoczęła się likwidacja kościoła obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. Wierni tego obrządku zostali włączeni do Cerkwi prawosławnej. Nie udało się też włączenie tego obrządku w struktury Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.
Na terenach okupowanych przez ZSRR na Cerkiew Greckokatolicką spadły represje, według niektórych jeszcze cięższe niż na Kościół Rzymskokatolicki. Skonfiskowano majątki zakonne, usunięto religię ze szkół. Rozpoczęła się planowa ateizacja. Biskupi kościoła greckokatolickiego zgromadzeni wokół lwowskiego metropolity działali tymczasem w podziemiu. Plan włączenia grekokatolików w struktury moskiewskiej Cerkwi prawosławnej pokrzyżował wybuch wojny niemiecko-sowieckiej. Grekokatolikom udało się ostatecznie zachować przedwojenne struktury i organizację.
Na ziemiach okupowanych przez wojska niemieckie grekokatolicy praktycznie nie byli prześladowaniu. Napływali tu nawet uchodźcy z okupacji radzieckiej. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny został przekształcony w Autokefaliczny Kościół Prawosławny w Generalnej Guberni. Został podzielony na trzy diecezje, z których dwie objęli ukraińscy działacze narodowi. Chcąc uchronić swoich wyznawców przed represjami przywódcy kościoła ściśle współpracowali z hitlerowskim okupantem. Ukraińscy działacze w strukturach tego kościoła dążyli do jego ukrainizacji, a nawet zmiany jego nazwy na Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny. Nie zdążyli jednak, bo działalność kościoła zakończyła się wraz z wycofaniem się Niemców i wkroczeniem Armi Czerwonej w 1944 roku.
Ogromną ilość niepotrzebnych ran podczas okupacji hitlerowskiej zadali sobie też sami chrześcijańscy Słowianie. Zaraz po zajęciu Polski przez wojska niemieckie, rozpoczęły się prześladowania Polaków przez ukraińskich działaczy narodowych, a potem również przez ludność ukraińską. Ukraińcy wiedzeni przez swych przywódców, a z przyzwoleniem okupanta niemieckiego, dokonali wiele zła na naszych wschodnich kresach. Zduszenie kościoła rzymskokatolickiego miało zapewnić upadek polskiego ruchu oporu. Już w 1939 niszczono kościoły, mordowano i więziono polskich kapłanów. W kolejnych latach działania antypolskie jeszcze się zaostrzyły i nabrały wręcz znamion ludobójstwa. Wydarzenia z lat 1943-1945 określa się nawet mianem Rzezi Wołyńskiej lub czystki etnicznej. Masowo ginęli ludzie, płonęły całe wsie. Dawne cerkwie odebrane wcześniej prawosławnym czy grekokatolikom wracały w ręce Ukraińców. Ludność polska pozostawiona sama sobie nie miała praktycznie żadnej obrony przeciwko działalności UPA i OUN. Armia Krajowa działająca w podziemiu nie była w stanie właściwie reagować. Polacy w panice opuszczali więc swoje domostwa, do których wracali dopiero po 1945 roku. Tak działo się w całej Galicji Wschodniej oraz na Wołyniu. Była to niejako zemsta za wydarzenia dwudziestolecia międzywojennego. Zupełnie niepotrzebna, bo w kilka lat później za te i inne działania nacjonalistów swoje domy opuszczała ludność ukraińska…
1945 – 1947
Koniec wojny nie przyniósł jednak pokoju tym ziemiom. Najpierw władze ZSRR postanowiły definitywnie odpolszczyć Kresy. Wysiedlano więc Polaków – tych z Kresów do Polski w obecnych granicach, a tych ze wschodniej Ukrainy – do Kazachstanu. Przymusowe przesiedlenia Polaków trwały do końca 1946 roku.
Podobnie rzecz się miała z mniejszością ruską w granicach polskich. Przesiedlenia z początku dobrowolne z czasem zamienione zostały w masową akcję wysiedlenia całej mniejszości ruskiej. Tak opustoszała Łemkowszczyzna, Bieszczady, Pogórza oraz polska część Roztocza i Wołynia. Dopiero tak tragiczne działania zażegnały wydające się nie mieć pokojowego rozwiązania walki z ukraińską partyzantką.
Akcja „Wisła”
Akcja „Wisła” była wymierzona przeciwko strukturom ukraińskich organizacji nacjonalistycznych. W mniemaniu władz jedynym sposobem zakończenia działań zbrojnych w Karpatach i na polskich Kresach była likwidacja zaplecza gospodarczego tychże organizacji, a więc wysiedlenie ludności ruskiej, ukraińskiej i mieszanej ukraińsko-polskiej. Jako, że działo się to zaraz po wojnie ludzie często nie posiadali dokumentów, zatem o tym kogo wysiedlić, a kogo zostawić decydowało najczęściej wyznanie. Zostawiono więc katolików. Wysiedlono resztę. Ludność ukraińską z Wołynia, Podkarpacia, a także Rusinów z Pogórzy i Bieszczadów przesiedlano do ZSRR. Łemków, którzy nie czuli specjalnego związku z Ukrainą przesiedlono na polskie ziemie odzyskane – na Warmię, na Pomorze i do zachodniej Polski. Główna fala przesiedleń trwała od kwietnia do końca lipca 1947 roku, jednak ostatni Rusini opuścili swoje domy jeszcze w 1950. Traktowanie osób przesiedlanych pozostawiało wiele do życzenia. Przepadał ich majątek, rozdzielane były rodziny. Wiele osób straciło życie. Władza zorganizowała nawet specjalny obóz pracy w Jaworznie dla więźniów politycznych, podejrzanej inteligencji i księży greckokatolickich, przyjmując w nim hitlerowskie zwyczaje traktowania więźniów. Wraz z wysiedleniami rozpoczęto masową likwidację zabudowań wsi w Karpatach. Dotyczyło to również pozostawionych przez Rusinów cerkwi. Tam gdzie zdecydowano się pozostawić zabudowę dla przyszłych osadników polskich, likwidacji dokonywały odziały UPA. W efekcie zniknęły z powierzchni ziemi prawie wszystkie wsie rusińskie. Do 1956r. zniszczono 300 cerkwi w Karpatach i przedgórzu karpackim. Te które pozostały tylko w niewielkim procencie służyły katolikom. Większość stała nieużytkowana niszczejąc, inne pełniły funkcję magazynów powstających w okolicy PGR-ów, albo też robiły za obory dla wypasanego w opuszczonych dolinach bydła.
Po 1956 roku zezwolono przesiedleńcom na powroty. Zezwolenie to w zasadzie dotyczyło jedynie Łemków, gdyż pozostali przesiedleńcy znajdowali się w ZSRR. Nie wielu jednak zdecydowało się wracać. Prawie 10 lat na wygnaniu zrobiło swoje. Ludzie ci nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w miastach, jako robotnicy. Rodziny wyniszczała bieda, alkoholizm, depresja i brak akceptacji społecznej. Ci, którzy wrócili w Karpaty zamiast swoich wsi i domów zobaczyli pogorzeliska, ruiny oraz zdewastowane cerkwie i cmentarze. Ziemię, która do nich należała musieli wykupywać od Polaków, swoich chłopskich lasów nigdy nie odzyskali, bo te stały się państwowe.
Zakończenie
Dziś wiele mówi się o pojednaniu polsko-ukraińskim, o ekumenizmie w kościołach chrześcijańskich… I dobrze. Wszak Rusin i Polak to słowiańscy bracia wierzący w tego samego Boga. A różnice… no cóż – były i zawsze będą. Tak jak spory – były i zawsze będą. Lecz te są nawet w najlepszej rodzinie. Aby doszło do wspomnianego pojednania, a w naszych kościołach nastąpiła jedność (w różnorodności) musi najpierw dojść do przebaczenia. Ale nie może to być przebaczenie przez zapomnienie, wymazanie krzywd z pamięci. Historię trzeba znać, trzeba starać się ją zrozumieć i dostrzegać popełnione w niej błędy – po jednej i po drugiej stronie. Gdy je poznamy i zrozumiemy, będziemy w stanie wybaczyć sobie nawzajem i żyć obok siebie w szacunku i miłości. Tego życzę wszystkim Polakom, Ukraińcom, Łemkom, Hucułom i wszelkim innym nacjom, których dotknęły straszliwe losy naszego wschodniego pogranicza.
B i b l i o g r a f i a :
Wystrój wnętrza cerkwi różni się znacznie od wnętrz znanych nam powszechnie kościołów rzymskokatolickich. Najistotniejszym elementem jest ikonostas, czyli drewniana przegroda oddzielająca od nawy i przesłaniająca miejsce święte i niedostępne dla wiernych – prezbiterium.
Ściana ikonostasu wypełniona jest ikonami, a ich ułożenie pełne jest symboli i znaków, mających odsłaniać poszczególne tajemnice wiary. Ikony umieszczane są w ściśle określonych rzędach.
Typowy ikonostas cerkwi karpackiej (Zawadka Rymanowska, Łemkowszczyzna)
Najniższa część ikonostasu (tzw. cokoły) w tym przypadku wolna jest od ikon. Często jednak znajdują się tu ikony wyobrażające różne sceny starotestamentowe.
Wyżej znajduje się rząd ikon namiestnych – najważniejszych w danym ikonostasie. Zawsze w tej samej kolejności umieszcza się w tym rzędzie od lewej: ikonę ważnego świętego (w Karpatach prawie zawsze jest to św. Mikołaj), dalej ikonę Matki Bożej z Dzieciątkiem, Chrystusa Nauczającego (charakterystyczne przedstawienie Pana Jezusa z biblią) i na końcu rzędu ikona chramowa przedstawiająca wezwanie cerkwi. Ikony namiestne oddzilone są od siebie przejściami.
W ikonostasie znajdują się trzy przejścia wiodące do prezbiterium. Środkowe najważniejsze przejście to carskie wrota. Przechodzi przez nie jedynie kapłan sprawujący liturgię. Nazwa wrót pochodzi od cara – zwierzchnika cerkwi prawosławnej w Rosji, który również miał prawo przejścia przez te wrota. Nad carskimi wrotami czasem znajduje się Mandylion, czyli ikona przedstawiająca twarz Chrystusa odbitą na chuście. Symetrycznie po obu stronach ikonostasu znajdują się wrota diakońskie. Przechodzą przez nie diakoni pomagający w sprawowaniu liturgii.
Kolejny rząd to tzw. prazdniki. Jest to rząd dwunastu niewielkich ikon przedstawiających najważniejsze święta roku liturgicznego.
Ponad prazdnikami znajduje się rząd Deesis, czyli modlitwy przebłagalnej. Deesis tworzą najczęściej ikony przedstawiające apostołów oraz umieszczona w centrum ikona Chrystusa Pantokratora lub Chrystusa Wielkiego Kapłana. Jest to przedstawienie pełne chwały, wyobrażające Pana Jezusa jako króla zasiadającego na tronie, odzianego w królewskie szaty i wyposażonego w insygnia władzy.
Nad Deesis umieszczano wyobrażenia proroków i świętych starotestamentowych. Na szczycie ikonostasu znajduje się scena Ukrzyżowania składająca się z krucyfiksu oraz postaci Matki Bożej i św.Jana.
Turysta zwiedzający południwo-wschodnie Roztocze niejednokrotnie natrafi na szlak architektury drewnianej. Szlak ten zaprowadzi go do ukrytych między pagórkami i lasami wsi, w których podziwiać można zabytkowe (nawet XVIII-wieczne) drewniane cerkwie.
Nieco historii…
Cerkwie w tych stronach to pamiątka nieistniejącej już dziś wielokulturowości całej południowo-wschodniej Polski – od Sądecczyzny po Zamojszczyznę. Na ziemiach tych od wieków zamieszkiwała obok siebie ludność różnych wyznań i kultur. Katolicy, Grekokatolicy, Prawosławni, Żydzi… Łemkowie, Polacy, Bojkowie, Ukraińcy… Wojny światowe i to, co zaraz po ich zakończeniu na południowo-wschodnich kresach miało miejsce na zawsze zniszczyło tę różnorodność wyznań, kultur i narodów. Przyczyny tej tragedii są dosyć złożone i sięgają jeszcze czasów przedrozbiorowych, kiedy to przyjęta w Brześciu Unia między kościołami wschodnim i zachodnim, zamiast pojednać wiernych obu obrządków, doprowadziła do jeszcze głębszych różnic i podziałów. Później było już tylko gorzej. W czasie zaborów kościół unicki represjonowano, a jedynym słusznym obrządkiem było prawosławie pod moskiewskim patriarchatem. Po zaborach na polskich ziemiach sytuacja się odwróciła. Otóż Młoda Polska postanowiła rozprawić się z moskalami – represje spadły na cerkiew prawosławną, szczególnie dotkliwe zaś na Wołyniu i Roztoczu. Przymusowa polonizacja, zamykanie cerkwi, a w 1938r. masowe rozbieranie prawosławnych świątyń – na Chełmszczyźnie i Lubelszczyźnie zburzono aż 127 cerkwi! Taka postawa państwa wobec mniejszości ruskiej szybko rozbudziła drzemiące konflikty, a dla ukraińskich nacjonalistów stała się pretekstem do zaostrzenia swoich działań na pograniczu.W czasie II wojny światowej sytuacja znów się odmieniła – oto z Wołynia i wschodniego Roztocza uciekają na zachód Polacy. Pozostawieni bez opieki w ogarniętym wojną kraju nie byli w stanie obronić się przed rozwścieczonymi i żądnymi polskiej krwi bandami UPA. W 1944 potęga hitlerowska chyliła się już ku upadkowi, wojna się kończyła, jednak nie tu. Nie na naszych kresach. Liczne akcje militarne band UPA, z którymi Wojsko Ochrony Pogranicza po prostu sobie nie radziło, spowodowały, że ludowy rząd polski zaczął szukać rozwiązania, które raz i na zawsze zakończyłoby wszelkie konflikty na południowo-wschodnim pograniczu. W latach 1944-48 wysiedlono bądź przesiedlono praktycznie wszystkich niepolskich mieszkańców tych ziem. Ukraińców przesiedlano do ZSRR, Łemków z Beskidu Niskiego na polskie ziemie odzyskane. Traktowanie osób przesiedlanych pozostawiało wiele do życzenia. Przepadał ich majątek, rozdzielane były rodziny. Wiele osób znów straciło życie. Do wysiedlonych wsi wprowadzano ludność polską, a jeśli nie było chętnych – całe wsie rozbierano. Dotyczyło to również cerkwi. Do 1956r. zniszczono 300 cerkwi w Karpatach i przedgórzu karpackim. Te które pozostały tylko w niewielkim procencie służyły katolikom. Większość stała nieużytkowana niszczejąc, inne pełniły funkcję magazynów powstających w okolicy PGR-ów, albo też robiły za obory dla wypasanego w opuszczonych dolinach bydła. Dopiero po wielu latach część świątyń przejął kościół rzymskokatolicki. Inne jako wyjątkowo cenne ze względów historycznych stanowią filie muzeów, a wiele, bardzo wiele stoi pustych, nieużywanych od lat i popadających w coraz straszniejszą ruinę…
Stan obecny
Jest jednak na roztoczańskiej i podkarpackiej wsi pewne zjawisko, które dziś boli najbardziej. To ignorancja, niedbalstwo, niewiedza i celowe zapomnienie. Wsie roztoczańskie na przestrzeni lat rozrosły się zmuszając parafie do budowy nowych większych kościołów, albo odwrotnie – wyludniły się powodując z kolei zamykanie filialnych kościołów i kaplic. W obu przypadkach Domy Boże zostały pozbawione wyposażenia, zamknięte i ostatecznie porzucone. Wierni modlą się teraz w większych murowanych świątyniach, a opuszczone dawne cerkwie nie są im już potrzebne. Bo stare, bo niewygodne i wreszcie – bo ukraińskie. Turysta wędrujący szlakiem architektury drewnianej zobaczy zatem zrujnowane cerkwie, z dachami pełnymi dziur, chylącymi się ścianami i pozbawionymi wszystkiego co stanowiło jakąkolwiek wartość. Zobaczy martwe skorupy. Jednak Roztocze to nie Bieszczady. Tu przecież są wsie pełne ludzi. Na sąsiednich działkach stoją domy, są gospodarstwa…
Jak już napisałem wcześniej w wielu wsiach wybudowano nowe murowane kościoły, pozostawiając dawne świątynie własnemu losowi. W innych wsiach świątynie porzucono, a wierni muszą dojeżdżać na modlitwę do sąsiednich wiosek lub miasteczek. Czy tak musi być? Czy parafie budując nowe świątynie stare muszą porzucać w zapomnienie i zniszczenie? Czy służby konserwatorskie nie widzą tragedii tych pięknych zabytków? Czy lokalne władze nie dostrzegają ich wartości i znaczenia dla regionu? Przecież wspominany już dwukrotnie szlak architektury drewnianej nie będzie miał sensu istnienia jeśli zabraknie tych obiektów. Czy nikt nie dostrzega, że dobra promocja szlaku i jego zabytków to doskonały ściągający w te strony turystów oraz ich pieniądze. Czy lokalni politycy tego nie rozumieją? Niech wezmą do ręki pierwszy lepszy przewodnik turystyczny po Roztoczu i Podkarpaciu. Wielkie Oczy. Mimo wielu zabytków – jednym z najczęściej wspominanych w przewodnikach jest stara cerkiew o wyjątkowych ścianach – z muru pruskiego – dziś w ruinie. Wola Wielka, Nowe Brusno – dawne drewniane cerkwie z XVII wieku – w ruinie. Kto by przyjechał do Woli czy Brusna gdyby nie te cerkwie?
Są oczywiście wyjątki. W Radrużu, Gorajcu i Łukawcu cerkwie odnowiono i udostępnia się je do zwiedzania. Obiekty są zadbane, jednak to wciąż tylko skorupy. Dlaczego po remoncie nie przywraca się obiektu do kultu, nie tworzy kościoła filialnego? Przecież wszyscy wiemy jak szybko popada w ruinę dom, w którym nikt nie mieszka…
A po sąsiedzku inaczej…
Na sąsiadującej z Roztoczem Grzędzie Sokalskiej (część Wyżyny Wołyńskiej) odnajdziemy miejsca gdzie nowe nie kłóci się ze starym, odnajdziemy też wsie „na końcu świata”, w których w ostatnich latach cerkwie uprzątnięto, częściowo wyremontowano i przywrócono do kultu.
17 km na wschód od Tomaszowa Lubelskiego leży Jarczów – duża gminna wieś. Ozdobą wsi jest dawna ukraińska drewniana cerkiew. Przemianowana na kościół jeszcze w latach 20. Dosłownie naprzeciwko starej cerkwi wybudowano nowy duży kościół murowany, jednak stary zabytkowy kościółek nie niszczeje. Wraz z pięknie urządzonym terenem przykościelnym jest dumą i ozdobą Jarczowa.
Dalej na wschód, bo aż 47 km za Tomaszowem, pod samą granicą państwową znajduje się Żniatyn. Mieści się tu parafia rzymskokatolicka pw.Świętego Michała Archanioła. Parafia obejmuje miejscowości Chłopiatyn, Dłużniów, Majdan PGR, Myców PGR, Wyżłów no i oczywiście Żniatyn.W czterech z wymienionych miejscowości znajdują się stare poukraińskie cerkwie. Przez lata służyły jako magazyny okolicznych PGR-ów niszczejąc. W 2006 roku część świątyń była w trakcie remontu, a na terenie wszystkich prowadzono prace porządkowe. Organizatorem prac był ówczesny proboszcz Żniatyna – ksiądz Józef Czaus. Pracą swoją, ale też swoich parafian uratował przed ruiną niejedną dawną cerkiew. W Chłopiatynie i Dłużniowie zorganizowano kościoły filialne, a w Wyżłowie i Mycowie – kaplice.
Smutna jest sytuacja zabytkowych cerkwi Roztocza i Podkarpacia. W artykule tym zaledwie musnąłem temat pisząc o drewnianych świątyniach. Należy jeszcze wspomnieć o murowanych cerkwiach, których sytuacja jest równie zła, a może nawet gorsza. Nieraz w samych centrach podkarpackich miasteczek stoją całkowite ruiny, zarośnięte, już prawie niewidoczne z drogi, zapomniane. Wymagające kompletnego remontu lub nawet odbudowy, której być może nigdy się nie doczekają. I nawet nie prowadzi do nich żaden szlak, no bo co to byłby za szlak? Architektury ruskiej, ukraińskiej, cerkiewnej? A może po prostu szlak architektury sakralnej, wiodący od wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka i od kościoła do cerkwi…
Lato 2012r.
RUSZYŁA PUBLICZNA ZBIÓRKA NA REMONT CERKWI W BYSTREM
Organizatorzy inicjatywy ratującej cerkiew w Bystrem w powiecie bieszczadzkim (www.cerkiewwbystrem.pl) wystartowali z ogólnopolską zbiórką pieniędzy i darów w naturze na rzecz remontu tejże świątyni. Zbiórka jest efektem wspólnych starań organizatorów akcji oraz Towarzystwa Opieki nad Zabytkami (Oddział Bieszczadzki), które jest oficjalnym użytkownikiem obiektu. Do tej pory mogli oni publicznie propagować zbiórkę jedynie za sprawą 1% podatków, ale termin składania deklaracji PIT już dawno minął i przestało to być użyteczne. Biorąc pod uwagę dramatyczny stan bystrzańskiej cerkwi, dodatkowe działania okazały się być koniecznością. Na to potrzebna jednak była zgoda Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Na szczęście po kilku biurokratycznych manewrach, organizatorom udało się uzyskać pozytywną decyzję MSW w połowie czerwca br., dzięki której mogą już śmiało i w pełni legalnie zachęcać wszystkich do przekazania dowolnej darowizny na specjalnie utworzone konto bankowe:
Bieszczadzki Bank Spółdzielczy w Ustrzykach Dolnych
18 8621 0007 2001 0003 0528 0002
(w tytule przelewu należy wpisywać „na remont cerkwi w Bystrem”)
W tym roku Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Przemyślu zabezpieczył dla Bystrego sumę 70.000 zł. Te pieniądze pozwolą dokonać najpilniejszych prac na dachu świątyni, którego stan jest wielce niepokojący. Dotacja konserwatorska to jednak zbyt mało, by w pełni odrestaurować drewnianą cerkiew, która przecież nigdy jeszcze nie była kompleksowo remontowana. Planowane prace pozwolą jedynie zabezpieczyć obiekt i spowolnić jego dalszą degradację. Nie ma co ukrywać, że na pełną renowację świątyni trzeba milionów. Organizatorzy zbiórki są świadomi, że od razu nie uda się zdobyć takich pieniędzy, stąd ich celem jest symboliczna kwota 100.000 zł, która pomoże uzupełnić prace konserwatorskie na dachu obiektu. Zebrane środki ułatwią też użytkownikowi cerkwi (TOnZ) starania się o jeszcze większe dotacje w następnych latach. W ten sposób, krok po kroku, bystrzańską cerkiew uda się w końcu ocalić. Wsparcie z naszej prywatnej strony jest więc koniecznością, jeżeli chcemy, aby to wspaniałe miejsce przetrwało. Dlatego wszystkich, którym Bieszczady bliskie i ważne, serdecznie zachęcamy do wzięcia udziału w tejże zbiórce. Każda złotówka, może być bardzo pomocna, a cel godny jest takiego wsparcia. Musimy pamiętać, że tylko wspólnie jesteśmy w stanie podnieść tę cerkiew z ruiny.
Na stronie www.cerkiewwbystrem.pl już wkrótce będzie można na bieżąco śledzić jaki jest stan powyższego konta i ile jeszcze zostało do zebrania, aby móc osiągnąć zamierzony cel. Będzie to możliwe za pomocą specjalnego licznika, który lada chwila pojawi się w serwisie. Do ogólnej kwoty zostaną też doliczone dodatkowe wpłaty, które wpłynęły na konto TOnZ niezależnie od prowadzonej zbiórki. Licznik uwzględni też kwotę zebraną z 1% podatków, ale te pieniądze dopiero zaczęły spływać z urzędów skarbowych i pełna suma będzie znana dopiero za jakiś czas.
Oprócz pieniędzy na rzecz remontu świątyni można też przekazać organizatorom tzw. dary w naturze. W wypadku remontu cerkwi będą to materiały budowlane i konserwatorskie:
– drewno na rusztowanie (londyny)
– tarcica (bale, deski)
– blacha
– impregnaty do drewna
Taka pomoc również będzie szalenie istotna, bo znacząco odciąży budżet prac remontowych, dzięki czemu zebrane środki będą mogły zostać przeznaczone na dodatkowe cele restauracyjne.
Czas trwania zbiórki to jeden rok i ostatecznie zostanie ona zamknięta dnia 15.06.2013 r. Wszelkie informacje na ten temat znajdują się na stronie www.cerkiewwbystrem.pl. W razie wszelkich pytań lub wątpliwości organizatorzy proszą o kontakt na adres: cerkiew.w.bystrem@gmail.com