Strona Główna

Było tak kiedyś, że w Karpatach Wschodnich oraz na całym pograniczu polsko-ukraińskim zamieszkiwała obok siebie ludność różnych wyznań i kultur. Katolicy, Grekokatolicy, Prawosławni, Żydzi… Łemkowie, Polacy, Bojkowie, Ukraińcy… Wojny światowe i to, co zaraz po ich zakończeniu na polskich południowo-wschodnich kresach miało miejsce na zawsze zniszczyło tę różnorodność wyznań, kultur i narodów. Konflikt polsko-ukraiński oraz sprowokowane nim wysiedlenia lat 1944-47 to jedna z najczarniejszych kart naszej narodowej historii.

Przytoczone w nagłówku słowa pieśni folkowej grupy „Na Bani” [Tom Borkowski, „Deesis„, Na Bani] przypominają tragiczne losy mieszkańców południowo-wschodniej Polski, dla których II wojna światowa skończyła się nieco później niż po opuszczeniu ich ziem przez okupanta niemieckiego. Od 1943r. na ziemiach tych rozpoczęły się ciężkie prześladowania ludności polskiej przez faszystowskie organizacje ukraińskiej. Niektórzy historycy określają nawet te wydarzenia mianem ludobójstwa podając przerażające liczby zabitych na Kresach Polaków. Po wycofaniu się hitlerowców organizacje te zeszły do podziemia. Najbardziej nam znana Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) terroryzowała mieszkańców Kresów jeszcze do 1948 roku. Odradzające się z popiołów i gruzów państwo polskie nie było w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim mieszkańcom. Liczne akcje militarne, z którymi Wojsko Ochrony Pogranicza po prostu sobie nie radziło, spowodowały, że komunistyczny rząd polski zaczął szukać rozwiązania, które raz i na zawsze zakończyłoby wszelkie konflikty na południowo-wschodnim pograniczu.

Skąd takie antagonizmy na Kresach? Przecież jeszcze w XIX wieku wszyscy żyli obok siebie w zgodzie i porządku… Aby znaleźć odpowiedź należałoby sięgnąć do najodleglejszej naszej historii i prześledzić dokładnie losy mieszkańców Kresów. Postarałem się to zrobić w osobnym artykule… Tu jednak wróćmy do wydarzeń lat 40. Po utwierdzeniu nowego ładu w Europie z nakazu Stalina we wszystkich krajach bloku wschodniego szykany spadły na kościół greckokatolicki. Władze polskie gorliwie stosując się do poleceń towarzyszy ze wschodu rozpoczęły masowe zamykanie cerkwi. Te działania plus wszystko co wydarzyło się jeszcze w 20-leciu międzywojennym (prześladowanie prawosławnych, przejmowanie cerkwi przez Polaków, masowa rozbiórka cerkwi na Chełmszczyźnie) stawiały państwo polskie na wrogiej pozycji w stosunku do ludności ukraińskiej. Umiejętnie wykorzystywały to w swojej propagandzie wspomniane ukraińskie organizacje nacjonalistyczne szerzące wśród ukraińskiej i rusińskiej ludności nienawiść do Polaków.

Zaraz po II wojnie światowej w całym bloku wschodnim rozpoczęły się przesiedlenia. W mniemaniu władz miały one uporządkować zróżnicowanie narodowościowe i wygasić rozjątrzone konflikty. Z początku, przy pomocy szeroko zakrojonej propagandy, zachęcano ludność do „dobrowolnych” wyjazdów do „swoich” krajów. Nie wszyscy jednak chcieli porzucać ojcowiznę, tylko dlatego że znów zmieniły się granice. Te „dobrowolne” przesiedlenia z lat 1944-46 nie przyniosły jednak oczekiwanych efektów. Ich kontynuacją była masowa, przymusowa wywózka ludności ruskiej w ramach tzw. Operacji „Wisła”. Rusinów przesiedlano do ZSRR lub na polskie ziemie odzyskane. Traktowanie osób przesiedlanych pozostawiało wiele do życzenia. Przepadał ich majątek, rozdzielane były rodziny. Wiele osób straciło życie. Władza zorganizowała nawet specjalny obóz pracy w Jaworznie dla więźniów politycznych, podejrzanej inteligencji i księży greckokatolickich, przyjmując w nim hitlerowskie zwyczaje traktowania więźniów.

Wraz z wysiedleniami
rozpoczęto masową likwidację zabudowań wsi w Karpatach. Dotyczyło to również pozostawionych przez Rusinów cerkwi. Tam gdzie zdecydowano się pozostawić zabudowę dla przyszłych osadników polskich, likwidacji dokonywały odziały UPA. W efekcie zniknęły z powierzchni ziemi prawie wszystkie wsie rusińskie. Do 1956r. zniszczono 300 cerkwi w Karpatach i przedgórzu karpackim. Te które pozostały tylko w niewielkim procencie służyły katolikom. Większość stała nieużytkowana niszczejąc, inne pełniły funkcję magazynów powstających w okolicy PGR-ów, albo też robiły za obory dla wypasanego w opuszczonych dolinach bydła.

Te straszne czasy
na szczęście już minęły. Powinniśmy o nich pamiętać aby nigdy się nie powtórzyły. Dziś wędrując przez Beskid Niski, Bieszczady i Pogórza oraz przez wschodnie Podkarpacie i Lubelszczyznę natykamy się na pamiątki tamtych dni. To setki opuszczonych cmentarzy, przydrożnych krzyży i kapliczek, oraz właśnie cerkwie. Cerkwiom południowo-wschodniej Polski poświęcam tę stronę. Abyśmy wiedzieli, abyśmy nie zapomnieli, aby cerkwie z naszego krajobrazu nie zginęły. Może ta strona-cegiełka przyczyni się choć trochę do zwiększenia wiedzy i zainteresowania tym obszarem oraz jego potrzebami.

Zapraszam na wędrówkę po zabytkowych cerkwiach południowo-wschodniej Polski. Wędrówkę po pamiątkach tego co bezpowrotnie w Polsce minęło, a o czym pamiętać powinniśmy. Fotografie te dedykuję wszystkim Wypędzonym.

Translate this page by Google: UA
or GB
or RUS